Davidoff Nicaragua (toro)
Umiejętność palenia polega na przywracaniu do życia pewnych zapomnianych rytmów, na odnowieniu relacji z samym sobą – twierdził Zino Davidoff. Cygaro Davidoff Nicaragua przeniosło mnie w miejsce, gdzie przy ustronnym stoliku i kieliszku rumu mogłem oddać się refleksji i chwili zapomnienia. Ale oprócz zapomnienia było coś jeszcze, do czego skłoniła mnie degustacja…
Początek doświadczenia to ziemia, sól i pikantny finisz. Jest też kawa o ziemistym profilu i trochę skóry. Ponadto odrobina kremowej subtelności, która – pomimo zupełnie innego pochodzenia tytoniów – moim zdaniem łączy cygaro Nicaragua ze stylem klasycznych linii Davidoffa. W finiszu pojawia się delikatny wyraz jakichś ciemnych orzechów…
Zachód słońca na równiku
Czas sprawdzić, co przyniesie retro-hale. Wydmuchuję dym nosem. Smak jest… wieczorny. Nos przenosi mnie w miejsce, gdzie wczesnym wieczorem słońce dopiero żegna się z mieszkańcami nadmorskiego miasteczka – piękne, dające pewność całorocznego ciepła, równikowe słońce, którego blado-karmazynowe promienie przynoszą uczucie błogiej nostalgii. Kończy się długi, pełen wrażeń dzień… w Nikaragui. Siedzę w nadmorskim barze z rumem.
W drugiej tercji w tym niosącym pokój morskim pejzażu pojawia się smak czekolady – gorzkiej, ale bardzo delikatnej. Jest też specyficzna gorycz – która stymuluje kubki smakowe, ale nie staje się dominująca, ani nieprzyjemna. Po jakimś czasie czekoladową nutę wzbogaca charakterystyczna suchość wiórków kokosowych. Smak jest bardzo krągły, a dość wysoka moc – mało wyczuwalna. Wiórki kokosowe rozwijają się w kierunku kremowości, pozostającej jednak w suchym (nie tłustym) wyrazie.
Jako fan klasycznych linii Davidoffa zastanawiałem się, jak będzie smakowało cygaro tej marki, którego blend nie został oparty o dominikańskie tytonie, lecz w całości skomponowany z liści pochodzących z Nikaragui… Na pewno czuć nikaraguańskie terroir, ale utrzymane w stylistyce klasyki, co stanowi dla mnie ciekawe zaskoczenie. Zino w Nikaragui – tak opisałbym pierwsze wrażenie.
Pod koniec drugiej tercji kremowość nadal rozwija się, zyskując bardziej maślany charakter, z odrobiną słodyczy. W nosie wybrzmiewa znów trochę ziemistości. Słońce zaszło. Siedzę samotnie w cygarowej oazie, przy ustronnym stoliku plażowego baru z rumem, anonimowo korzystam z okazji do refleksji…
Paradoks Davidoffa
Kontynuując pisarskie refleksje – zainicjowane w tekście Legenda w nowej odsłonie – zadaję sobie pytanie o sens tego samotnego przesiadywania wyobraźnią w czterech stronach świata… Po raz kolejny doświadczam tego dziwnego uczucia, jakby degustacja cygara… sprowadzała mnie na ziemię, zadając pytanie: Ile naprawdę jest w tym stylu życia, spójności, a ile rozpaczliwego łapania się chwilowych punktów oparcia w tej cygarowej tułaczce (mam na myśli konieczność dojeżdżania do lokali cygarowych, szczególnie w zimie)?
Zino Davidoff bardzo wyraźnie zadawał pytania o styl życia. W jego filozofii cygaro było instrumentem czerpanej wszystkimi zmysłami przyjemności, wehikułem przenoszącym do wnętrza i totemem, dzięki któremu łatwiej nawiązać kontakt z samym sobą.
Umiejętność palenia polega na przywracaniu do życia pewnych zapomnianych rytmów, na odnowieniu relacji z samym sobą. Jeżeli jest tajemnica w cygarach, to odnajdziemy ją w niespiesznych gestach, w dystyngowanym, miarowym paleniu. Te gesty są czymś więcej, niż manieryzmem, są elementami ceremonii.
Zino Davidoff
Chyba się zasiedziałem przy drewnianym stoliku, bo w trzeciej tercji profil stał się bardziej drzewny, z domieszką trzciny cukrowej – i nie jest to wpływ rumu, bo ten już w drugiej tercji mi się skończył… No ale cóż, siedzę nad brzegiem i czuję, jak początkowa błoga nostalgia przemienia się w uczucie tęsknoty – za domem, za rodziną, za codziennym gwarem, krzykami dzieci i śmiechem… Wraz z ostatnimi chmurami dymu moja myśl przemierza przestrzenie oceanu, dążąc do miejsca do miejsca, w którym zaraz znów się znajdę, gdy cygaro zgaśnie…
Davidoff Nicaragua był dla mnie wymagającym towarzyszem podróży na falach dymu. Cygaro przeniosło mnie w miejsce z rodzaju tych, do których tęsknię na co dzień w zimnej, nieznającej prawdziwego słońca Polsce – po to, by na końcu odmienić nastrój i zadać pytanie o integralność mojej drogi. Nie tylko cygarowej, ale pisarskiej, życiowej… Ot, paradoks.
REKOMENDACJA
Davidoff Nicaragua w formacie toro będzie dobrym wyborem dla osób poszukujących nikaraguańskiego profilu smakowego połączonego z nienarzucającą się mocą i delikatnym body. Jednocześnie dla mnie, początek doświadczenia z liniami Discovery (zwanymi po prostu czarnymi – od koloru pierścienia) stanowi płynne przejście pomiędzy moją ulubioną klasyką a nowymi wypustami, w których marka podąża za odkrywczym, nowatorskim duchem swego założyciela.
Cygaro świetnie paruje się ze słodkim rumem, z własnego doświadczenia mogę polecić Ron Zacapa 23. Jak zazwyczaj, kawa będzie dobrym wyborem, a także inne słodkie alkohole bądź drinki. Myślę, że uniwersalne w swoim charakterze prosecco też dobrze wypadłoby w połączeniu z tym cygarem.
Po raz kolejny “rozkołysałeś” mnie swoją recenzją. Bardzo przyjemnie się czyta Twoje lekkie pióro… I po raz kolejny, człowiek ma ochotę na porcję dymu po lekturze…
Dzięki, Tomku! Co stoi na przeszkodzie? 😉 Miłego palenia!
Sama nie palę ale niemal wyczułam dym cygara, zamykam oczy i też siedzę w słomkowym kapeluszu po drugiej stronie plażowego baru. Słońce pomału układa się do snu w otchłaniach Morza Karaibskiego. Gdzieś w oddali słychać muzykę , ktoś się śmieje, jakaś para tańczy, smakuje sobie ten czas, to miejsce. Mam go tylko dla siebie.
🙂 🙂 🙂
Pozdrowienia zatem z drugiego końca baru! 😀 Miło Cię znowu gościć, Violu, dziękuję za komentarz!
Puk, puk. Jest tu ktoś?
Czyżby blog również był w kwarantannie?
Cześć Tomku, miło, że pytasz! 😉
Na jakiś czas aktywność Manufaktury przeniosła się do mediów społecznościowych, ale miałeś intuicję, bo już zaraz na bloga wjeżdża relacja… z Dominikany! 🙂
Pozdrawiam!