Palenie czy degustacja? Mój pierwszy kontakt z gatunkowym tytoniem miał miejsce za sprawą dziadka. Aromatyczny dym rozchodził się po piętrze domu przy ulicy Mącznej w Szczecinie. Dziadek pykał fajkę, odpoczywając na skórzanej kanapie w gabinecie pełnym ręcznie zdobionych mebli, książek i grafik. Nie musiałem dysponować okiem antropologa, by dostrzec, że jest w tej czynności coś rytualnego…
W sobotni poranek, dwa dni przed świętami Bożego Narodzenia, rozpocząłem lekturę książki Kulturowa historia tytoniu. Uznałem, że to dobry moment na uporządkowanie rozproszonych zapisków na temat mojego stosunku do świata cygar i na wytłumaczenie, dlaczego pojawiają się one wśród innych tematów na blogu. Przy tej okazji mam przyjemność zainaugurować nowy dział Manufaktury Marzeń: Kulturalna degustacja.
Platoniczne początki…
Moja przygoda z cygarami rozpoczęła się platonicznie. Nie mając czasu na regularną degustację, nie mając własnej kolekcji, zacząłem czytać, oglądać, chłonąć wszystko, co wpadło mi w ręce. Wyobraźnia napełniała się obrazami estetycznych pudełek, pięknych klasycznych banderoli (zwanych pierścieniami) i samych równiutko zwiniętych, gładkich i pełnych olejów eterycznych liści tytoniu. Moje Czytelniczki proszę o wyrozumiałość dla tej typowo męskiej fascynacji nieożywionym przedmiotem i zachęcam do dalszej lektury 🙂
Zauroczenie rządzi się swoimi prawami, a jednym z nich jest idealizacja. Platoniczne w pewnej mierze „zakochanie” uniosło mnie ponad szerszy ogląd współczesnego świata cygar. Widziałem tylko produkt i towarzyszącą mu opowieść. Z czasem jednak zaczął do mnie docierać obraz dzisiejszej społeczności miłośników cygar – a przynajmniej tych, którzy dzielą się zdjęciami i tekstami w internecie. Skoro sam zacząłem udzielać się w mediach społecznościowych, chcąc nie chcąc zyskałem nowy kontekst realizowania swojej pasji.
Minęło trochę czasu i przyszedł nowy etap, który miał pokazać, czy po zakochaniu… przyjdzie miłość 😉
Ale najpierw tło historyczne.
Przemysł cygarowy po roku 1959
Dokonując esencjonalnego skrótu historii przemysłu cygarowego, wskażę dwa słowa klucze: Kuba i elita. Ta pierwsza pojawia się na łamach bloga. Dla zobrazowania drugiego z wymienionych fenomenów wybrałem postać Artura Rubinsteina. To jeden z wybitnych przedstawicieli świata kultury, w których biografię wpisał się rytuał degustacji cygar. Sławny pianista i popularyzator spuścizny Fryderyka Chopina posiadał na Kubie swoją własną plantację tytoniu, a w słynnej manufakturze H. Upmann zwijane były cygara opatrzone nazwiskiem artysty.
Oczywistą i tragiczną zarazem cezurą tej historii jest rok 1959. Zwycięstwo Rewolucji na Kubie doprowadziło do programowego unicestwienia rodzinnej tradycji cygarowych biznesów, do wygnania właścicieli i defraudacji majątków. Skutkiem było zniknięcie większości cenionych marek i nacjonalizacja pozostałych – funkcjonujących dziś pod niechlubną banderą Habanos S.A.
Artur Rubinstein to jeden z wielu przykładów przedwojennego dżentelmena, w którego wizerunek wpisane było cygaro (bądź fajka!). Inne postacie będą pojawiały się w dziale Kulturalna degustacja. Teraz chcę skupić się na szerszym obrazie. Rok 1959 oznacza bowiem koniec pewnej epoki, a zarazem początek nowej. W kształtowaniu oblicza Nowego Świata cygar zaważył czynnik nader prozaiczny… podział pracy w społeczeństwie klasowym.
Dawni właściciele przemysłu cygarowego wywodzili się ze sfer wyższych, a więc nie parali się pracą fizyczną. To z kolei oznaczało, iż – dając impuls do powstania kultowych marek – po wygnaniu z ojczyzny nie byli w stanie wytworzyć ani jednego cygara. Rodzący się na nowo na Florydzie, w Nikaragui i na Dominikanie przemysł cygarowy, powstał głównie za sprawą pracowników fizycznych, którzy posiadali fach w ręku i potrafili z niczego stworzyć rozrastające się wytwórnie.
Dziś jest oczywiste, że wielu założycieli wiodących marek cygarowych – takich jak Arturo Fuente czy My Father Cigars – posiada tytuły master rollera (mistrza zwijania cygar) i master blendera (odpowiedzialnego za dobór tytoniów w mieszance). Wpływa to na najwyższą jakość produkcji, ale z drugiej strony kieruje naszą uwagę ku innemu zjawisku, jakim jest oderwanie świata cygar od jego kulturowych i elitarnych korzeni.
Jeżeli porównamy współczesne rodziny cygarowe z ich europejskimi odpowiednikami związanymi z produkcją wina – musimy dostrzec istotne różnice. Tradycje cygarowe to zaledwie kilka pokoleń, podczas gdy spuściznę rodzin winiarskich można nieraz liczyć w stuleciach. Historia producentów cygar to historia emigrantów, a emigracja to z konieczności wykorzenienie. Historia francuskich winiarzy to historia średniowiecznych zamków, w których do dziś spędzają oni część swojego czasu; do dziś rodziny te spotykają się wieczorami przy dźwiękach fortepianu i wspólnych pieśni; to często również elegancja i dobry gust kształtowane przez wieki.
Tradycja marek cygarowych często zbudowana jest na doświadczeniach prostych ludzi, którzy ciężką pracą osiągnęli sukces. Ma to swój walor „coachingowy”, jednak oderwanie od korzeni, od lokalnego dziedzictwa i społeczności muszą mieć swoje konsekwencje.
Skoro zatraciła się pierwotna relacja pomiędzy wytwórcami a reprezentującymi elity odbiorcami, cygaro zaczęło dziś funkcjonować jako cel sam w sobie. Dawniej – nie umniejszając wyjątkowości i magii tego rytuału – inne wartości były na pierwszym planie. Cygaro towarzyszyło człowiekowi kulturalnemu, dopełniało jego wizerunek, dawało niezastąpione chwile relaksu. Nie było jednak jedynym, ani głównym zainteresowaniem. Dlatego, pisząc o cygarach, pamiętam, aby zachować balans pomiędzy tym, co najistotniejsze (kultura), a tym, co fascynujące, ale jednak nie pierwszorzędne (degustacja). Wyrazem tego jest również profil Manufaktury Marzeń na Instagramie.
Mówiąc wprost…
Głównie panie, gdy stykają się ze światem cygar, nabierają zrozumiałego dystansu. Z jednej strony istnieje cała romantyka ręcznej produkcji i dżentelmeński rytuał relaksacyjny, z drugiej… stereotypowy wizerunek palacza (szczególnie amerykańskiego), jaki odnajdujemy w internecie, czy w filmach. Bodaj najbardziej odpychającym obrazem jest hedonistyczne exemplum otyłego mężczyzny, ubranego byle jak i pozującego z bachusową miną wśród kłębów dymu. Na taki widok płeć piękna (i obdarzona lepszym gustem) reaguje zwykle epitetem „obleśny”. Niestety jako koneser cygar nie mogę zanegować istnienia tego zjawiska.
Gdy wchodziłem w świat cygar, szybko zadałem sobie pytanie: jaki będzie mój modus fumandi – styl palenia? Było to o tyle istotne, że fascynacja cygarami pochłonęła mnie i wiedziałem, że chcę się tym tematem zajmować. Jednocześnie potrzebowałem odciąć się od wskazanego wyżej negatywnego wzorca. To zaś, co czasy współczesne wniosły pozytywnego – zaadoptować do pejzażu kulturowego, stanowiącego bazę mojej humanistycznej formacji.
Ryzykując stwierdzenie, że współczesny świat cygar to w większym stopniu subkultura, niż kultura, muszę wskazać te aspekty, w których ma on swoje zasługi. Dla porządku wymienię je w punktach:
- Wzrost świadomości: wraz z upowszechnieniem dostępu do wiedzy każdy może w łatwy sposób pozyskać informacje na temat warunków przechowywania cygar oraz ich degustowania. Umożliwia to weryfikację stanu zachowania produktu, tworzenie własnej kolekcji oraz czerpanie pełni z degustacji. Dzięki egalitaryzacji każdy może swobodnie sięgnąć po produkt premium i zdefiniować swój własny styl.
- Przełamanie stereotypów płciowych: o ile w produkcji cygar i w samych rodzinach cygarowych doniosłość roli kobiet zawsze była oczywista, o tyle wśród konsumentów do pewnego momentu dominowali mężczyźni; dzięki egalitaryzacji kobiety masowo sięgnęły po cygara, co dziś już chyba nikogo nie dziwi.
- Społeczność Cigar Aficionado: boom na cygara powrócił w latach 90-tych XX wieku, w dużej mierze za sprawą powstania koneserskiego magazynu Cigar Aficionado; dzięki profesjonalnemu podejściu jego założyciela, Marvina Shankena (będącego również właścicielem prestiżowego magazynu winiarskiego Wine Spectator), cygara zyskały swą drugą młodość; w szerszym znaczeniu cigar aficionado to po prostu miłośnik cygar, mniej lub bardziej związany z globalną społecznością, którą łączy cygarowa pasja; cechą tej społeczności jest porozumienie ponad podziałami oraz ogólna życzliwość, a aficionado to zazwyczaj człowiek o otwartym umyśle i pozytywnym nastawieniu.
Kulturalna degustacja…
Mój indywidualny modus fumandi określam jako wypadkową trzech czynników:
- Sentyment związany z postacią dziadka,
- skłonność wyobraźni do podejmowania podróży w miejsca marzeń,
- fascynacja światem kultury (w sensie intelektualnym) i dawnego stylu (w sensie obyczajowym).
Dodając do tych trzech elementów wartość, jaką jest rytuał degustacji, dochodzę do swojej własnej wariacji na temat wzorca kulturowego, którego przedstawicielami są J.R.R. Tolkien z fajką, Mark Twain z cygarem i wielu innych, których spotkacie na łamach działu Kulturalna degustacja.
Przy okazji polecam odcinek cyklu Muzealne Opowieści, w którym opowiadam o historii Cygar-Fabryki na Dolnych Młynów w Krakowie:
Kliknij poniższy przycisk, aby zapoznać się z moim przewodnikiem po świecie cygar!
Pięknie napisane , czyta się z wielkim zaciekawieniem a właściwie chłonie tekst. Szczególnie ujęła mnie poza merytoryczną wiedzą i swadą staranna polszczyzna. Rzadko kto teraz tak pisze.
Uprzejmie dziękuję za tak miły komentarz, a szczególnie za docenienie warstwy językowej, która jest dla mnie bardzo istotna! Pozdrawiam serdecznie 🙂
Ja również zwróciłem uwagę na kwiecistość języka.
Podpisuję się pod wpisem p. Stefanii.
Tekst się pochłania. Mógłbym czytać nawet 1000 stron Twojej twórczości.
Bardzo ciekawe spojrzenie na współczesny świat cygar.
Różnimy się tylko w jednym aspekcie, a mianowicie świat cygar to dla mnie męski świat, jeden z nielicznych naszych bastionów w sfeminizowanym obecnie świecie.
PS
Na szczęście mnie nie obowiązuje poprawność polityczna.
Dziękuję za miły komentarz i za odwiedzanie Manufaktury! 🙂 W dawnym modus vivendi istniał ściślejszy niż dziś podział czasu i przestrzeni zgodnie z kluczem płciowym. Stąd – dla przykładu: choćby w filmie The Lost City, który polecam – mamy obraz kobiet relaksujących się po rodzinnym obiedzie w ogrodzie i mężczyzn udających się w swoim gronie na pałacowe patio, aby wspólnie degustować cygara wraz z kieliszkiem rumu 🙂 Myślę, że taka forma spędzania czasu ma sens i w jakiejś mierze występuje również dzisiaj 🙂 Pozdrawiam serdecznie!