Duchy zza tajemnej bramy. Drugie podejście do Kuby

Hoyo de Monterrey Epicure no. 2 (robusto)

Za każdym razem, gdy odpalam kubańskie cygaro – a nie ma tych razów wiele! – doświadczam tego samego uczucia. Jakbym przekraczał tajemną bramę, porośniętą bluszczem historii, za którą lewitują onirycznym wspomnieniem duchy pięknej przeszłości… Tyle opowieści. Ale co ma do zaoferowania dzisiejsza Kuba? Próbuję cygaro legendarnej marki Hoyo de Monterrey!

Zaczyna się lekką ziemistością, w której czuć kubańskie terroir, a w nosie wybrzmiewa subtelne wspomnienie „palmowego” profilu, który zachwycił mnie w Bolivarze Libertador. To jest chyba to, co mój znajomy określił jako kubańskie tło.

Casa del Habano Krakow - Manufaktura Marzeń
Odpalanie cygara listkiem cedru – najbardziej „ortodoksyjna” metoda 😉

W smaku czuć głównie suszone owoce. Po jakimś czasie w pierwszej tercji pojawiają się również orzechy, coś pomiędzy nerkowcem a laskowym, z miłą odrobiną soli. Smak prosty, charakterystyczny podobnie jak w Bolivarze i podobnie jak tam… charakterystyczność góruje nad kompleksowością – pytanie, czy wynagrodzi jej brak…?

Hoyo de Monterrey… Co czeka mnie za bramą?

Za każdym razem, gdy odpalam kubańskie cygaro – a, jak wiecie, nie ma tych razów wiele! – doświadczam tego samego uczucia. Jakbym przekraczał tajemną bramę, porośniętą bluszczem historii, za którą lewitują onirycznym wspomnieniem duchy pięknej przeszłości – duchy słynnych miłośników hawańskiego tytoniu.

Hoyo de Monterrey - Casa del Habano Kraków - kubańskie cygara
Degustowałem w lokalu La Casa del Habano w Krakowie.

Gdy jednak przekraczam tę bramę… czuję się jak w muzeum, gdzie czyjaś narracja próbuje tchnąć nowe życie w martwe przedmioty, w końcu jednak brakuje żywego doświadczenia.

Kończy się pierwsza tercja. Poza przyjemnym profilem cygaro nie przyniosło mi doznań, które mógłbym określić jako satysfakcjonujące. Przynajmniej tym razem spalanie jest równe, a ciąg przyzwoity, choć słabszy w porównaniu do tego, do czego przyzwyczaił mnie Nowy Świat.

Hoyo de Monterrey - Casa del Habano Kraków - kubańskie cygara
Przynajmniej technicznie tym razem w porządku, choć ciąg mógłby być lepszy.

Może za 1000 GBP będzie OK…?

W drugiej tercji do głosu dochodzą odrobina kremowości i siano, a pod koniec wraca trochę ziemisto-owocowego profilu. W finalnej tercji siano przechodzi w trawę, a razem z nią na pierwszy plan wysuwa się przewijający się już wcześniej smak palonego cedru, szczerze mówiąc niezbyt przyjemny.

Zastanawiam się, gdzie tym razem trafiłem przekraczając magiczną bramę kubańskiego doświadczenia. Do głowy przychodzi mi jedynie obraz małego lokalu, do którego zabłądziłem przypadkiem. Zbita z desek buda, siermiężne drewniane meble, prosty szeroki bar, na którym ktoś kiedyś postawił jakąś staroświecką maszynę do kawy, pamiętająca czasy, gdy Don José Gener y Batet nadzorował uprawę tytoniu we Vuelta Abajo… Kawa wprawdzie niezła, ale bez szału. Lokal? „Jaki koń jest, każdy widzi”, ale… ma klimat! 😉 Tak podsumowałbym cygaro ze słynnej manufaktury Hoyo de Monterrey.

Zastanawiam się, w jakim stopniu na te moje kubańskie doświadczenia wpływa wysoka poprzeczka ustanowiona przez producentów z Dominikany, Nikaragui i Hondurasu, z którymi obcuję z wyboru. Zastanawiam się też… jak kiedyś smakowały cygara z Kuby?

Hoyo de Monterrey - pre-castro - pre-embargo

Można wprawdzie kupić kubańskie cygara sprzed roku 1959 i jeżeli ktoś ma do puszczenia z dymem 1000 funtów brytyjskich, to panowie z londyńskiego sklepiku James J. Fox chętnie posłużą dobrą radą i zapasami z czeluści humidora, w którym zaopatrywali się niegdyś Winston Churchill i Oscar Wilde. No, ale powiedzmy, że to jeszcze przede mną… 😉

PODSUMOWANIE

Co do cygara, to widocznie nie mój profil smakowy. Jednocześnie zauważam, że tak jak recenzowany wcześniej Bolivar, było bardzo charakterystyczne (od razu czuć, że to Kuba), ale czegoś w nim brakowało. Smak był mocno rustykalny, ale nie była to rustykalność w stylu choćby opisanego niedawno cygara Perla del Mar. Tamta ma swój urok, ta… no cóż, jest jak opisana wyżej buda z kawą, służąca za kawiarnię na jakimś kubańskim odludziu.

Kubańska rustykalność, o której piszę, objawia się niezbyt przyjemnym uczuciem pozostającym w ustach podczas palenia (ten „po-smak” określa się w recenzjach jako mouthfeel). Cygara z Nowego Świata, szczególnie te z wyższej półki jak Davidoff, przyzwyczaiły mnie do czystego posmaku, budującego pełnię satysfakcji i przyjemności. Recenzowane Hoyo było niestety przeciwieństwem tej wysokiej jakości!

Drugie opisane na blogu podejście do Kuby również mnie nie przekonało, ale nie będę ustawał w poszukiwaniach. Z Hoyo de Monterrey pewnie spróbuję jeszcze wersję Deluxe, a poza tym… to zobaczymy 😉

Zapraszam do lektury recenzji cygara Bolivar Libertador LCDH.

4 myśli do „Duchy zza tajemnej bramy. Drugie podejście do Kuby”

  1. Hej Filipie.
    Coś nie masz szczęścia do tych Havan.
    Dla mnie HdM2 to klasyk, bardzo mi podchodzi.
    Poniżej wklejam autorski opis pierwszej degustacji tego cygara

    “Kilka pierwszych puffów słodkotytoniowych, chwila potem drzewno-torfowo-skórzasta uczta z wyraźnie ziemistym dłuuuugim finiszem, by w ostatniej tercji uraczyć mnie wyborną kawą pozostawiająca posmak pieczonej skórki pieczywa. Rewelacja!”

    1. Cześć Tomku!

      No powiem Ci szczerze, że to cygaro długo za mną chodziło i spodziewałem się, że mi podejdzie… Twój opis brzmi bardzo zachęcająco!

      Znowu, mogę mówić, że trafiłem na złą sztukę, ale to jest właśnie to, co zawsze zniechęcało mnie do Kuby: coś jest nie tak, a ja nawet nie wiem co! 😛

      Będę próbował dalej, myślę, że w następnej kolejności sięgnę po pozycje z Twojej listy rekomendacji – Quai d’Orsay 50 albo Trinidad Coloniales 🙂

      Pozdrawiam!

      1. Od razu polecam Colonialesa.

        Co do ciągu – to raczej w nowym świecie mamy wind tunnel za każdym razem. Nawet nie próbuję otwierać tych cygar czymś innym niż małym puncherem.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.