Dominikana… Wkroczyłem na drogę tytoniu

Viaje al Origen – podróż do źródeł marki Davidoff

Świadomość problemu koronawirusa dotarła do Europy (za) późno. Z tego powodu – gdy całe zamieszanie dopiero u nas kiełkowało – ja w najlepsze przygotowywałem się do podróży. Podróży? Jak to dzisiaj brzmi! Tak – samolotem, przez Hiszpanię (o zgrozo)… na Karaiby! Miałem przeżyć to, czego dotychczas doświadczałem w wyobraźni, degustując cygara… Oto Dominikana w słowach i obrazach!

A więc… wkroczyłem na drogę tytoniu. Z całym dobrodziejstwem inwentarza i z całym jego niedostatkiem. Przez sześć dni będę dzielił się relacją z Dominikany [CODZIENNA AKTUALIZACJA]. Czas był specyficzny, ze względu na sytuację na świecie i sytuację osobistą, dlatego postaram się po prostu autentycznie opisać to, co się działo. Zapraszam do obserwowania Manufaktury Marzeń na Facebooku i Instagramie, aby być na bieżąco!

Filip Obara - Manufaktura Marzeń - Santo Domingo
Zdjęcia: Filip Obara

DZIEŃ I: Santo Domingo

Przywitał nas deszcz. Temu powitaniu nie towarzyszył jednak zawód. Okazało się, że deszcz na Karaibach nie jest tym samym, co w zimnych częściach świata. Deszcz stał się po prostu równoprawnym elementem karaibskiego doświadczenia.

Filip Obara - Manufaktura Marzeń - Santo Domingo
Filip Obara - Manufaktura Marzeń - Santo Domingo

Dominikana to pierwsza wyspa, na której Krzysztof Kolumb postawił stopę. Tu wszystko się zaczęło. I nasza podróż musiała zacząć się w Santo Domingo – pierwszym mieście założonym na ziemi, którą nazwano Nowym Światem…

Obcowanie z nową kulturą sprawia, że oczywiste rzeczy – takie jak powietrze, słońce, deszcz – przemawiają nieznanym dotąd językiem, powoli odkrywając przed nami zakamarki nowego świata. W tym wypadku dosłownie – Nowego Świata.

Powietrze było tym żywiołem, który sprawił, że zakochałem się w Karaibach. Słone, gęste, niemal ciężkie. Sprawiające, że dym cygar – które obficie płonęły podczas wyjazdu – smakował tak dobrze, jak nigdy dotąd.

Manufaktura Marzeń - cygara Davidoff
Pierwsze cygaro i pierwszy toast na Karaibach! Legendarne cygaro Davidoff Signature no. 2 recenzowałem tu.
Cygaro i wino - Davidoff Signature
Cygaro i wino – moje ulubione połączenie!
Santo Domingo - Zona Colonial
Zwiedzamy stare miasto, czyli Zona Colonial.
Santo Domingo - Zona Colonial
Białe fasady kolonialnych budynków i wszechobecna flaga wolnej Dominikany.
Filip Obara - Manufaktura Marzeń - Santo Domingo
Mały autochton Santo Domingo…
… i wszechobecny Krzysztof Kolumb, a raczej – Cristóbal Colón.

Choć my Europejczycy nie mamy powodu do dumy z naszej kolonialnej przeszłości, to z fascynacją – podobną zapewne do tej, która towarzyszyła Kolumbowi, gdy stawiał stopę na dominikańskiej ziemi – odkrywaliśmy wspaniałe pozostałości tej okrutnej, nieludzkiej, a zarazem bogatej przeszłości. Mieliśmy okazję spędzić noc w pierwszym hotelu, który powstał w Nowym Świecie (Hodelpa Nicalás de Ovando) i zjeść obiad w pierwszej restauracji założonej przez białego człowieka (Pat’e Palo).

Hotel Hodelpa Nicalás de Ovando - najstarszy hotel w Nowym Świecie
Hodelpa Nicalás de Ovando – pierwszy hotel zbudowany przez białego człowieka w Nowym Świecie. Więcej zdjęć w wyróżnionych relacjach na Instagramie.
Pat'e Palo - najstarsza restauracja w Nowym Świecie
Pat’e Palo – pierwsza restauracja w Nowym Świecie
Pat'e Palo - najstarsza restauracja w Nowym Świecie
Po spróbowaniu lokalnych specjałów…
Cygaro Davidoff Nicaragua
… i zrobieniu zdjęć… (cygaro Davidoff Nicaragua recenzowałem tu)
… przyszedł czas na cygaro. Na szczęście palenie we wnętrzu nie jest (aż tak) zakazane jak w reszcie świata.
Filip Obara - Manufaktura Marzeń

Po zakosztowaniu niepowtarzalnej atmosfery Santo Domingo udaliśmy się do Santiago de los Caballeros – cygarowej stolicy Republiki Dominikańskiej.

Mała sesja bilardowo-cygarowa i do spania, bo już jutro… wyjazd na plantacje tytoniu!

Cygaro Davidoff Millennium
Davidoff Millennium - cygaro i bilard
Davidoff Millennium - cygaro, bilard i whisky
Davidoff Millennium - cygaro i whisky
Davidoff Millennium - cygaro i whisky
Davidoff Millennium - cygaro i bilard

DZIEŃ II: Plantacje w Jicomé

Manufaktura Marzeń - Dominikana - Davidoff - Filip Obara

Miłośnicy cygar, kiedy robią sobie zdjęcia na plantacjach tytoniu, lubią pisać, że są w raju. Zapewne podobnie czują się amatorzy wina wśród krzewów winorośli rozciągniętych w sercu pięknego krajobrazu, ale przyjrzyjmy się bliżej owemu konceptowi „raju”…

Filip Obara - Manufaktura Marzeń - Dominikana - Davidoff
Filip Obara - Manufaktura Marzeń - Dominikana - Davidoff

Jest w tym nieustępliwość czasu. To, co prawdziwie przenosi aficionado do stanu błogości, to oczywiście dym dobrze wysezonowanego cygara. W przypadku marki Davidoff, droga od zbiorów do sklepu to co najmniej 5 lat – w przypadku najsłabszych cygar. Kiedy więc stoimy na polu tytoniu, zdumiewa nas świadomość, że te zdrowe, sprężyste liście trafią do naszych rąk najwcześniej za pół dekady!

Davidoff Signature - Dominikana - cygara

Droga na plantacje (około godzina autokarem od Santiago) pokazuje rozpiętości ekonomiczne na Dominikanie. Wyjeżdżamy z luksusowego hotelu, by przejechać przez ulice przedmieścia, gdzie granica pomiędzy trawnikiem a śmietnikiem jest nader płynna.

Kolejny krajobraz wita po raz pierwszy nasze oczy, gdy wjeżdżamy w wiejski obszar upraw tytoniu. Elementy są cztery: plantacje i stodoły do obróbki termicznej, domki farmerów, bity trakt. To wszystko ujęte we wspaniałe ramy gór skąpanych we mgłach…

Jedno jest pewne, dla kogoś, kto jest właścicielem takiego poletka, wrażenie wyrwania niebu swojego kawałka musi być nieodparte.

Filip Obara - Manufaktura Marzeń - Henke Kelner - Davidoff - Dominikana
Z Hendrikiem „Henke’m” Kelnerem, wieloletnim Master Blenderem i dyrektorem fabryki Davidoff. W rękach rodziny Kelnerów pozostaje część plantacji, z których tytoń czerpie Davidoff. Co ciekawe, marka nie zdecydowała się na zakup własnych plantacji, lecz opiera swój model na współpracy z lokalnymi farmerami.

OK, mówiąc precyzyjnie, elementów krajobrazu jest tu trochę więcej. Kawałek drogi od plantacji dojeżdżamy do miejsca, gdzie znajdują się szklarnie oraz sortownie i część magazynów tytoniu. Stoi tam też duży hangar, w którym jedliśmy lunch i doświadczyliśmy jednego z ciekawszych punktów programu: blind tastingu poszczególnych liści tytoniu, z których słyną cygara Davidoff.

Dla niewtajemniczonych, blind tasting – czyli smakowanie w ciemno – polega na paleniu cygar pozbawionych zwyczajnych, „fabrycznych” pierścieni (banderoli). Delikwent dostaje formularz i wypełnia go notatkami na temat profilu smakowego cygara. W przypadku cygar Davidoff są trzy flagowe tytonie z Dominikany, będące filarami klasycznych linii: Olor Dominicano, Piloto Cubano i San Vicente – każdy ma oczywiście swoją specyfikę, ale w to nie będę teraz wchodził… 😉

Jeszcze parę fotek i kończymy na dziś…

Plantacja tytoniu w Jicome - Davidoff - Dominikana - Manufaktura Marzeń
Wewnątrz stodoły do obróbki termicznej. To tu liście tracą nadmiar wody i stają się brązowe.
Cygara Davidoff
Klaas Kelner - Davidoff - Jicome, Dominikana
Nasz cicerone Klaas Kelner.
Tytoń na cygara - Nikaragua, Esteli - Davidoff
Davidoff posiada ogromne zasoby tytoniu w pomieszczeniach do leżakowania. Dzięki temu nawet w przypadku katastrofy naturalnej nie ma groźby przerwania produkcji. Pozwala to też na umieszczenia długo leżakowanych tytoniów w blendach (niektóre tytonie sezonowane są nawet kilkanaście lat).
Davidoff Aniversario
Ojciec i syn, Henke i Klaas Kelnerowie.
Małych roślinek dotykać można tylko w rękawiczkach nawilżonych mlekiem, aby nie zakazić i nie uszkodzić tytoniu, który trafi do cygar premium.
Do sadzonek używa się najczystszej ziemi, specjalnie sprowadzonej z Kanady.
Miałem okazję zasadzić swoją roślinkę…
… która najszybciej za pięć lat stanie się cygarem! 😉

DZIEŃ III: Fabryka Tabadom

Fabryka Davidoff, Dominikana - Tabadom - Manufaktura Marzeń
Tabadom, czyli Tabacos Dominicanos – fabryka cygar Davidoff.

Gdy przed wyjazdem na Dominikanę kończyłem kurs e-learningowy Davidoff Academy, zapadła mi w pamięć ta sentencja: Czas jest niezbędny, by stworzyć wyjątkowe cygaro. I co równie ważne czas jest niezbędny, by móc cieszyć się tym cygarem. Cytat brzmi filozoficznie i nawiązuje do stylu, w jakim o cygarach opowiadał Zino Davidoff. Ale ma ono bardzo konkretne konotacje…

Fabryka wraz z magazynami tytoniu i pomieszczeniami do starzenia jest prawdopodobnie jedynym miejscem, w którym tak dobitnie możemy zrozumieć znaczenie czasu w przemyśle cygarowym.

Pisałem już, że droga cygara Davidoff od zbioru do sklepu to w praktyce około sześć , a w przypadku niektórych cygar – kilkanaście, a nawet dwadzieścia lat. W tym czasie ludzkie ręce wykonują 170 skrupulatnie zaplanowanych i rygorystycznie nadzorowanych czynności.

Na każdej sali jest jeden albo więcej supervisorów, którzy nadzorują pracę, osobiście sprawdzając każdy liść tytoniu i każde zwinięte cygaro.

Gdybyście zapytali mnie, co tam się dzieje – to mógłby co najwyżej powiedzieć, że byłem w jakichś pomieszczeniach i widziałem… tytoń 😛 Pomiędzy oczywistymi etapami produkcji – takimi jak zbiory, obróbka termiczna, fermentacja, pierwsze starzenie (minimum 18 miesięcy w przypadku najsłabszych tytoniów), zwijanie, drugie starzenie (od 3 do kilkunastu lat) i pakowanie – następuje trudna do ogarnięcia ilość czynności i równie niedorzeczna ilość kontroli jakości. Dosłownie niedorzeczna – bo nawet cygara mające trafić na dominikański rynek są eksportowane do Szwajcarii, gdzie przechodzą dodatkową kontrolę jakości, by następnie wrócić na Dominikanę!

Filozofia produkcji from crop to shop i jej restrykcyjne przestrzeganie sprawiają, że kupując cygaro Davidoff, możemy zawsze dyskutować na temat profilu smakowego, ale mamy pewność, że do naszych rąk trafił produkt tak bliski doskonałości, jak to tylko możliwe w przypadku ręcznego wyrobu.

No, ale dość gadania, bo każdy kto miał okazję odwiedzić fabrykę cygar wie, że to, co naprawdę buduje jej wyjątkowość, to… ludzie. Dlatego kończę dzisiejszy wpis małą galerią twarzy pracowników fabryki Tabadom.

Zaraz obok fabryki Davidoff znajduje się fabryka o nazwie… OK, w której wyrabiane są pozostałe cygara marek, których właścicielem jest Davidoff, takich jak Avo, czy Zino. Tam atmosfera jest nie mniej wesoła. W ogóle muszę zanotować, że wszyscy pracownicy jakby z automatu poważnieli, gdy wchodziła nasza grupa, natomiast zaraz przed wejściem w każdej sali panował ożywiony gwar rozmów umilających czas pracy.

Eladio Diaz – Master Blender, czyli mistrz kombinacji tytoniu, dzięki któremu cygara Davidoff zachowują swą klasyczną elegancję i wysublimowanie.
Ja też zwinąłem swoje pierwsze cygaro! 🙂
Przerwa na kawę musi być!

DZIEŃ IV: Droga do Juan Dolio

Jedziemy nad morze! A skoro jedziemy, to mamy chwilę na refleksję… Autokar przemierzał drogę do Juan Dolio, za oknem migały tropikalne krajobrazy, a ja próbowałem – korzystając z rachitycznego Wi-Fi – porozmawiać z żoną.

Łyk oślepiającego słońca podczas krótkiego postoju. Na szczęście w autokarze była sprawna klima i… piwo all inclusive 😀

Wiadomo, jak sytuacja na świecie się potoczyła. Moment, w którym próbowałem uchwycić telefonem przez okno karaibskie słońce zalewające zielone doliny pełne palm, był momentem, gdy ta świadomość powoli zaczynała do mnie docierać…

Filmiki kręcone przez okno znajdziecie w wyróżnionych relacjach na Instagramie. Nie wrzucam tutaj, bo serwer by tego zniósł, a strona ładowałaby się jeszcze wolniej.

Pierwsze trzy dni wyjazdu upłynęły beztrosko. Tymczasem w Europie świadomość problemu koronawirusa zaczęła się budzić. Żona zaniepokojona, czy wrócę, czy nie utknę na kwarantannie w Madrycie [ czemu nie? zapas cygar miałem! 😛 ] i w ogóle…

W Polsce zostawiłem żonę z dziećmi (przy ofiarnej pomocy teściów) po to, by udać się na karaibskie wakacje. Gdy dojechaliśmy do nadmorskiego kurortu, było jasne, że pracy, w (relatywnie) ścisłym tego słowa znaczeniu, już nie będzie. Możecie się ze mnie śmiać, ale uważam to za duży minus całego wyjazdu.

Opuszczając dom, mówiłem, że jadę do pracy i tego też się spodziewałem (większej ilości wykładów, przede wszystkim pracy w zespołach, warsztatowego dzielenia się doświadczeniami itd.). Ale pamiętajmy: Dominikana to nie Szwajcaria! 😉 Nie żebym narzekał na wczasy na Karaibach, ale kto ma małe dzieci, zrozumie moje odczucia!

Dość na dziś dygresji osobistych. Droga do Juan Dolio była też okazją do przemyśleń na temat różnic kulturowych. Karaiby to rzeczywistość otwarta. Dosłownie i w przenośni. Jeszcze bardziej niż kraje śródziemnomorskie. Jako miłośnik słońca i ciepła, byłem w raju.

Jedyne zamknięte przestrzenie na Dominikanie to te, które mają zapewniać prywatność bądź poufność. Reszta jest otwarta: dziedzińce hotelowe połączone z arkadami pełniącymi funkcję korytarzy, sale restauracyjne… Wszystko dzieje się na zewnątrz, a granica pomiędzy wewnątrz i na zewnątrz jest zachwycająco płynna!

Korytarz w hotelu. Wyobraźcie sobie, że za tymi drewnianymi żaluzjami… NIE MA SZYB. Co to oznacza? To oznacza, że w tym kraju… NIE MA ZIMY! <3
Arkady robiące za hotelowe korytarze.
Prowadzona przez sześciopokoleniową rodzinę cygarową restauracja Saga, w której sala płynnie przechodzi w otwarte patio.
Przydrożna kawiarnia z dachem okrytym strzechą i ścianami… których nie ma. Działa cały rok. Powtarzam, tam nie ma zimy.

Taki sam jest charakter mieszkańców Dominikany. Ich uśmiech jest jak karaibskie słońce, niezależnie od statusu materialnego. To ludzie bezpośredni i otwarci, co dla mnie – jako urodzonego introwertyka – było pewnym wyzwaniem. Myślę, że sam termin introwertyzm mógłby być dla nich… trudno uchwytny! 😉

Do Juan Dolio dotarliśmy o zmroku. Prawdziwe karaibskie doświadczenie zaczęło się kolacją na plaży, połączoną z degustacją niedostępnego na rynku cygara z prywatnych zasobów Master Blendera.

Był początek marca, noc, wiał silny wiatr, szumiało morze, a ja siedziałem z bosymi stopami na piasku, w hawajskiej koszuli, ciesząc się aromatycznym dymem i… nie marznąc! Chwila bezprecedensowego szczęścia dla wiecznie tęskniącego za słońcem wyrzutka Dzikiego Wschodu.

DZIEŃ V: Prawdziwe karaibskie przeżycie

Pierwsze cygaro tego dnia – Davidoff Grand Cru no. 3 – odpaliłem na balkonie mojego pokoju hotelowego wyglądającego na Morze Karaibskie. Wyszedłem, by dokończyć je na plaży i w rozległych przestrzeniach kurortu, noszącego jakże niewybredną nazwę… Emotions.

Davidoff Grand Cru - Manufaktura Marzeń, Filip Obara - Dominikana, Karaiby
Davidoff Grand Cru
Po śniadaniu byliśmy umówieniu na prelekcję w sali konferencyjnej… przy trzech flamingach. Myślałem, że będą to jakieś figurki albo obrazki, a okazało się, że to najprawdziwsze, żywe pelikany!

Po zjedzeniu owoców morza na lunch wyruszyłem na kilkugodzinny, samotny spacer nad brzegiem Morza Karaibskiego. Moim towarzyszem było cygaro Davidoff Aniversario Special „R”.

Były to chwile prawdziwie mistyczne. O ile dotychczas doświadczałem tej mistyki uciekając wyobraźnią z zimnego wschodu Europy, o tyle znalazłszy się na Karaibach mogłem doświadczyć, jak porządek rzeczy odwraca się… jak marzenia stają się rzeczywistością.

Spacer po plaży w Juan Dolio był jak snucie się po rzeczywistości snu, która nagle otworzyła się, a ja uświadomiłem sobie, że tym razem… nie muszę się budzić.

Charakterystyczne „ciepło” dominikańskiego profilu smakowego w kraju pochodzenia klasycznych cygar Davidoff stał się integralnym elementem naturalnego krajobrazu Dominikany. Nie było żadnego rozdźwięku pomiędzy bogactwem olejków eterycznych ukrytych wśród liści cygara a bogactwem otaczającej mnie przyrody – tak pięknej, że obcując z nią, uświadomiłem sobie, jaki Stwórca tego świata ma rozmach!

Stąd wyruszyłem. Jak pięknie grały na wietrze te muszle możecie usłyszeć w wyróżnionych relacjach na Instagramie (Caribbean)
Davidoff Aniversario - Manufaktura Marzeń - Dominikana, Karaiby
A to mój towarzysz, którego recenzję napisałem już wcześniej, w Polsce, ale czeka na swoją kolej…
Dominikana - plaża w Juan Dolio - Manufaktura Marzeń
Dominikana - plaża w Juan Dolio - Manufaktura Marzeń - Filip Obara
Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń
Dominikana - plaża w Juan Dolio - Manufaktura Marzeń
Znalazłem miejscówkę na krótki odpoczynek 🙂
Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń
Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń
Niesamowicie urzekł mnie ten stolik!
Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń - plaża w Juan Dolio
Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń
Ale bynajmniej spacer na tym się nie skończył. Zdjęć z cygarem nie wstawiam dużo, bo zachowuję do tekstu z recenzją.
Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń
Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń
Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń

Jeszcze trochę plażowej architektury…

Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń
Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń

… i kolacja nad morzem.

Davidoff - Viaje al Origen - Dominikana
Kolacji towarzyszyła muzyka skrzypcowa na żywo, co możecie zobaczyć w wyróżnionych relacjach na Instagramie (Caribbean).
Davidoff Escurio - Dominikana
Ten dzień miał kompozycję klamrową – zaczął się i zakończył na balkonie. Wraz z morską nutą cygara Davidoff Escurio Petit Robusto wypuszczałem ostatnie myśli na wody Karaibów…

To był długi dzień. Zaczął się na balkonie… i skończył się na balkonie. Ostatnim cygarem w Juan Dolio był Davidoff Escurio w formacie short robusto. Jego degustacji oddałem o 3 w nocy i był to idealny czas na to cygaro – cechujące się piękną morską, słoną nutą dzięki użyciu brazylijskiego tytoniu rosnącego przy zatoce, sążniście nawadnianego równikowym deszczem. Ale o tym przy innej okazji…

DZIEŃ VI: Czas się budzić…

Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń

Noc była krótka. Ale rano przyszło zmęczenie z gatunku tych, które dodają energii. Przed nami tylko jeden punkt programu – lunch nad morzem – i… do domu. No, dobra – najpierw na lotnisko… potem na drugie lotnisko… potem przesiadka w Warszawie… i do domu!

Przyjechałem na Karaiby zostawiając za sobą bagaż doświadczeń ze świata, w którym słońce nie świeci przez cały rok, lato bywa niegorące (cytując klasyka), a zima jest prawdziwie śmiertelnym zagrożeniem, prawie jak tsunami. Rychło okazało się, że nie zostawiłem za sobą tego bagażu, ale owszem – dźwigam go w każdej chwili, pełnej słońca i dymu najlepszych cygar. Nie pisałem o tym, żeby nie zaburzać toku narracji.

Rodzina zostawiona na osiem dni, zmiana pracy, szukanie domu, aklimatyzowanie się do nowej sytuacji, szukanie nowych źródeł dochodu, a do tego napływające wieści o jakimś dziwnym chińskim wirusie, który – jak wkrótce miało się okazać – odmienił życie, jakie znaliśmy, na miesiące albo i lata. To wszystko sprawiło, że bogate i kompleksowe doświadczenie Karaibów przeleciało koło mnie jak błyskawica.

Na szczęście każdy kij ma dwa końce. Moja samotnicza natura pisarza – która sprawia, że często jestem lepszym obserwatorem niż partycypatorem wydarzeń – pozwoliła mi na przyswojenie i opisanie doświadczenia Viaje al Origen – podróży do źródeł, z których pochodzą cygara Davidoff. Podróży, dzięki której ja sam prawdziwie wkroczyłem na drogę tytoniu. Stałem się częścią tej historii, która zaczęła się w Genewie – w młodzieńczym sercu Zino Davidoffa, w którym zapłonęła miłość do cygar premium…

Ostatni lunch w restauracji, której wejścia strzeże bóg mórz i oceanów.
Zazwyczaj podawano lokalne piwo Presidente, ale Neptun postanowił uraczyć nas… Coroną 😀

Dominikana to jedno z tych miejsc na ziemi, gdzie doświadczamy niewyobrażalnie innej rzeczywistości. Począwszy od klimatu, poprzez ducha miejsca, aż po mieszkańców – wszystko to nie daje się porównać do doświadczenia podróży po Europie i innych miejscach z umiarkowanym klimatem. Byłem w Maroku, ale myślę, że gdybym zapuścił się w głąb Afryki, to dopiero doświadczyłbym innej rzeczywistości. Tak inne są też Karaiby.

Dominikana - Filip Obara - Manufaktura Marzeń
Ostatnia kawa na Karaibach…
Davidoff Primeros
Zmęczony, ale pełen wrażeń i inspiracji.

Szczerze mówiąc, trochę trudno mi się rozstać z tą relacją, więc jeszcze wrzucę mały appendix z drogi powrotnej… 😉

APPENDIX: Madrid Bajaras… i do domu!

Jest jedna rzecz, którą absolutnie uwielbiam w krajach śródziemnomorskich: brak wszechwładnej centralizacji stylu życia. W Polsce, żeby wypić dobrą kawę, czy zajść do miłego lokalu, trzeba przedrzeć się przez korki, zajechać do centrum miasta i znaleźć miejsce parkingowe. We Włoszech, czy w Hiszpanii, życie toczy się wszędzie – nie tylko w centrach miast.

Na lotnisku w Santo Domingo. Zmęczenie daje się we znaki, a podróż długa. Ale dużo nie pospałem, bo linie Iberia mają… niezły wybór filmów na ekranie w zagłówku! 😉
Lotnisko Madrid Barajas jest tak duże, że pomiędzy terminalami trzeba podróżować autobusem przez obwodnicę.

Czekając kilka godzin na samolot, nie miałem do roboty nic lepszego jak zwiedzić położoną pod lotniskiem miejscowość – Barajas! Typowe małe hiszpańskie miasteczko. Zadbane, sympatyczne, pełne lokali z tapas, restauracji i miłych mieszkańców.

Kocham te wąskie śródziemnomorskie uliczki!
Ceny w hiszpańskich spelunkach dla lokalsów nie zmienią się chyba nigdy! Dwa euro za churros, kawę i świeżo wyciskany sok z pomarańczy. Tyle samo płaciliśmy 7 lat temu!
I kolejna rzecz, którą kocham – talerzyk tapas do piwa!
Nie wiem czemu, ale jakoś urzekł mnie ten domek z zaparkowaną białą terenówką…

Czas spędzony w Barajas nie byłby pełny, gdyby nie beztroska krotochwila z cygarem. Moim towarzyszem był klasyczny Davidoff Signature 2000, a przystanią dla momentu błogiego wytchnienia – narożna kawiarenka, w której zamówiłem czarną herbatę i croissanta z czekoladą.

No dobra, czas się zbierać 😉 Do Warszawy leciałem już nie Iberią, a… LOT-em (czytaj: Later Or Tomorrow). Samolot z nieujawnionych przyczyn stał ponad godzinę na lotnisku, po czym gdy w Warszawie kilka minut przed odlotem do Krakowa dobiegłem do odprawy, zblazowany jegomość jakby nigdy nic poinformował: „samolot odleciał”, po czym łaskawie wystawił mi voucher do restauracji na… 40 zł.

Ale nie ma tego złego – po zjedzeniu tagliatelle i zaczerpnięciu ożywczego łyka espresso miałem czas na ostatnie tego dnia cygaro…

6.03.2020
7.03.2020. Nie wierzyłem, że to dzieje się naprawdę.

Bądź na bieżąco!

Manufaktura na Instagramie

Manufaktura na Facebooku

23 myśli do „Dominikana… Wkroczyłem na drogę tytoniu”

  1. Znaczy się, że jesteś oficjalnym ambasadorem marki Davidoff, tak?

    Super fotki, super relacja. Czekam na jutrzejszą dawkę informacji z Dominikany

    1. Współpracuję z marką i miałem okazję skorzystać z jej gościnności – zarówno w Szwajcarii, jak i na Dominikanie.

      Dzięki za odwiedziny! Właśnie pracuję nad dalszą częścią… 😉

      Pozdrawiam!

  2. Bardzo interesująca relacja, równie ciekawe fotki. Całość będzie nietuzinkowym kompendium o fabryce Davidoff’a.
    BTW
    Muszę Ci się przyznać, że nawet mi zdarzyło się ostatnio palić coś z portfolio tej marki

      1. Avo Syncro Nicaragua Fogata 

        Bardzo zbalansowane cygarko, subtelna słodycz przeplatana mixem przypraw korzennych z dominującym cynamonem. Początkowo kawa, przechodzaca w ziemistość, a w dalszej części mnóstwo skórzastych akcentów. 
        Konstrukcyjnie mistrzostwo. 

        1. Super, bardzo lubię to cygaro, recenzja czeka w kolejce. Wiesz, że płyta Avo Uveziana jest dostępna w sieci? Jej tytuł to “Legacy” – mój ulubiony pairing do cygar Avo 😉

  3. Ciekawa opowieść, aż sam czuję nieco ten klimat. Mógłbyś być Dominikaninem, gdyby tylko karnacja trochę ciemniejsza. 😉

  4. Karaiby są niesamowite i magiczne. Zupełnie inna kultura, zupełnie inne życie. I tak naprawdę, cygara są tylko jednym z wielu smaczków. No dla nas, może jednym z ważniejszych smaczkow
    Jak zwykle, super opisana historia

    1. To prawda! Doświadczenie nieporównywalne z niczym innym. Żeby doświadczyć wszystkich innych smaczków, potrzebowałbym pewnie drugie tyle czasu! 😉

      Dziękuję i pozdrawiam!

  5. Wspaniała relacja!
    Jestem jak wiesz przeciwniczką palenia i myślałam, że będzie o perfumach 😉
    Jestem pod wrażeniem, świetnie opisałeś swój pobyt w kraju, gdzie nie ma zimy. Plantacja tytoniu fantastyczna. Z takich pięknych, cudownych, zielonych liści, powstaje trucizna. Fabryka niesamowita, wreszcie zobaczyłam jak się robi cygara, bo jakieś mgliste wyobrażenie miałam, ale na zdjęciach fajnie to pokazałeś. Cały pobyt super udokumentowany, tylko stanowczo za dużo tego palenia 🙂
    Pozdrawiam ! 🙂

    1. Dziękuję za odwiedziny i komentarz! 🙂

      O perfumach – to ja czekam na Twój tekst gościnny 😉

      Nikotyna to lekarstwo dla duszy i ciała – o ile aplikujemy ją w umiarkowanych dawkach 🙂 Ale poruszyłaś ważną, filozoficzną kwestię, pisząc o pięknych zielonych liściach i tym, co się z nimi dzieje, jak się spalają… sam nieraz o tym myślałem.

      Zielony liść cieszy tylko oczy. Kiedy przejdzie przez proces obróbki i starzenia – cieszy oczy i pozostałe zmysły, które dzięki temu mogą się nim cieszyć. Fermentacja, spalanie – to konieczna cena, którą musimy zapłacić, jeśli chcemy korzystać z tego dobra natury. A popiół…? To symbol wszystkich trosk, jakie idą z dymem wraz z degustacją cygara 🙂

      1. Jesteś stanowczo niereformowalny i nie ma na Ciebie sposobu.
        Będziesz pisać o tym paleniu, jak o kolejnym cudzie świata 🙂
        Lekarstwo dla duszy i ciała?
        Poczekamy i zobaczymy.
        O perfumach pisać w tumanach dymu z cygara?
        Póki co skrapiam się amouage, aby nie zwariować w czasach zarazy. Palmy przepiękne, jak w raju….
        Jeszcze raz pozdrawiam 🙂

        1. Zawsze idę na przekór stereotypom! 🙂

          Dawniej – przed polityczno-podatkową nagonką (za którą nie bez winy są koncerny papierosowe ze swoją trucizną) – lekarze zapisywali nikotynę jako lekarstwo, sam doświadczyłem jej leczniczego działania. Oczywiście przy zastrzeżeniu, że korzystamy z umiarem – raz na jakiś czas!

  6. Mam wielką ochotę zobaczyć Dominikanę, ciekawi mnie ten kraj, ten rajski skrawek ziemi a jednocześnie kraina goryczy. Jednak nie da się ukryć tego jak biali najeźdźcy z Europy wykorzystali mieszkańców Wyspy. Widziałam kiedyś film o tym jak robi się cygara, to było dość interesujące a Twoje zdjęcia świetnie to oddaje. Dziękuję za świetna relacje ☀️

    1. To prawda, dorobek białego człowieka na Karaibach jest tyleż barwny, co bolesny. Nie skupiałem się na tym w tekście, ale oczywiście czytałem.

      Pozdrawiam serdecznie i życzę odwiedzin na Dominikanie! 🙂

      Btw, nie wiedziałem, że mój WordPress przepuszcza słoneczko 😉

  7. Wspaniały opis podróży, dziękuję!

    Tak dla ścisłości, ale to drobiazg: wyspa nazywa się Hispaniola

    Pozdrawiam,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.