Alchemik, czyli déjà vu w portowym miasteczku

Debonaire Hababo (toro)

Na wąskiej uliczce portowego miasteczka pojawia się postać. Prosto ubrany mężczyzna, którego oczy wyrażają bagaż doświadczeń i ciężar przemyśleń. Jednocześnie w jego spojrzeniu jest skupienie i lekkość, z jaką dźwiga ów ciężar. Postać ta wyjątkowo dobrze licuje z przytulnością, ale i tajemniczością uliczki, na której się znalazłem… Metalowe szyldy skrzypią nad drzwiami warsztatów i sklepików, gdzieś zaszczekał pies, a zza winkla zdaje się dolatywać przytłumiony szum morza…

Pod poprzednim tekstem jeden z Czytelników napisał: „za każdym razem jak czytam Twoje recenzje to się zastanawiam, czy Ty recenzujesz cygaro czy może jest to jakiś fragment, takie demo, jakiejś tajemniczej powieści…” 😉 Idę zatem za ciosem, a ten wpis dedykuję Rafałowi!

Pierwszy smak i pierwsze zaskoczenie. Czuć owocowość charakterystyczną dla kubańskiego tytoniu. Lwia część dzisiejszych cygar robiona jest z tytoniów z kubańskich nasion, jednak nigdy żadne cygaro nie przypominało mi tak charakteru Kuby. Finisz drzewno-kremowy, ale rozwija się w kierunku ziemisto-mineralno-słonawym. Na retro-hale czuć jeszcze bardziej ten kubański charakter. Mam déjà vu

W recenzji Debonaire w wersjach Connecticut i maduro wyraziłem zdystansowany stosunek do „alchemii” mojego imiennika – Philipa Zanghi. Teraz opcje widzę dwie – albo gość przemycił z Kuby ładunek tytoniu albo… to faktycznie jest alchemia 😉

Cygaro Debonaire Habano - Manufaktura Marzeń

Porównując z recenzowanym niedawno Bolivarem Libertador – stąd déjà vu, nawet format ten sam – mogę wskazać jeden minus i jeden plus. Minus jest taki, że smak jest mniej wyrazisty, plus – że już od samego początku smak jest bardziej kompleksowy, różnicuje się. Z każdym pociągnięciem wybrzmiewa trochę inny odcień kilku początkowych nut.

Dokąd z Debonaire Habano…?

Atmosfera gęstnieje, robi się ciekawie… Opowieść powoli wysnuwa się z cygara, jego smak rozpala światła jakiegoś portowego miasteczka… dym unosi się ze stopy i układa w kształty budynków ciasno nabudowanych po dwóch stronach wąskiej uliczki. Palmowy profil, niewątpliwie obecny w tym cygarze, momentami przechodzi w wyraz bardziej przyprawowy – coś jak przyprawa z… palmy. Gdybym miał rozebrać ten smak na części pierwsze, to wskazałbym na pieprz cayenne utarty na esencji z czerwonej herbaty.

Cygaro Debonaire Habano - Manufaktura Marzeń

Jest jeszcze jedna różnica pomiędzy Kubą i Dominikaną (i Nikaraguą, bo i ona jest w tym blendzie). Z tamtym smakiem (myślę o Bolivarze) się płynie – ten bardziej wymaga zastanowienia, jest mniej jednoznaczny, bardziej zaciekawia. Nie mówię, że to lepiej, bo pewnie zależy to od nastroju i aktualnej potrzeby.

Jest tu pewien paradoks. Myśląc o Kubie, nie sposób zapomnieć o tym, że tamtejszy przemysł cygarowy został ukradziony prawowitym właścicielom i nie mogę powiedzieć, żeby ta świadomość była dla mnie źródłem komfortu. Paląc Debonaire, mam wrażenie jakbym obcował z tytoniem wykradzionym z Kuby, ale ta myśl mi nie przeszkadza…

Tym razem nie jestem sam!

Na wąskiej uliczce portowego miasteczka pojawia się postać. Prosto ubrany mężczyzna, którego oczy wyrażają bagaż doświadczeń i ciężar przemyśleń. Jednocześnie w jego spojrzeniu jest skupienie i lekkość, z jaką dźwiga ów ciężar. Postać ta wyjątkowo dobrze licuje z przytulnością, ale i tajemniczością uliczki, na której się znalazłem… Metalowe szyldy skrzypią nad drzwiami warsztatów i sklepików, gdzieś zaszczekał pies, a zza winkla zdaje się dolatywać przytłumiony szum morza.

Smak nie zachwyca tak jak w Bolivarze, ale też nie nudzi. Nie ustawia poprzeczki za wysoko, przez co satysfakcja dozuje się w większej harmonii i nie zapowiada zawodu, którego zacząłem doświadczać już za połową pierwszej tercji recenzowanej niedawno hawany.

Niesłychaną rzeczą jest morze. – odezwał się nieznajomy – Rozsnuwa przestrzeń, którą nie sposób objąć okiem, a jeszcze trudniej przemierzyć. Ale wypłyń w tę przestrzeń myślą, a już po chwili znajdziesz się w innym porcie, oddalonym o setki mil morskich… Czy to nie jest magiczne?

Co to za mieszanka…?

Tak, to ten człowiek sprzedał mi cygaro dziś rano, w jednym ze sklepików tego dziwnego miasteczka. Dopiero poznałem go, gdy się odezwał. To moja mieszanka – powiedział, po czym uśmiechnął się tajemniczo i dodał – Witaj w Hawanie.

Cygaro Debonaire Habano - Manufaktura Marzeń

Zdziwiło mnie to, bo jestem pewny, że miasteczko, do którego dotarłem to nie Hawana, a wyspa, na którym leży, to nie Kuba. Jednak smak od początku łudząco przypomina Kubę, więc przyjmuję w dobrej wierze słowa nieznajomego.

W drugiej tercji smak staje się bardziej drzewny, ale w tle ciągle czuć palmowy profil. Momentami wydaje mi się nawet, że czuję grzyby… Co to za mieszanka? – pytam więc nieznajomego. Ten popatrzył na mnie wymownie. Jaka chcesz… – odpowiedział tajemniczo.

Cygaro Debonaire Habano - Manufaktura Marzeń

Jak na razie cygaro ma jedną wadę – spalanie faluje wręcz kryminalnie, ale siedzę na balkonie i do dyspozycji mam jedynie miękki płomień, więc trochę przymykam oko.

Liście palmy, czerwona herbata, pieprz cayenne, grzyby, deska rybackiego statku i odrobina śmietany – zacząłem wyliczać składniki tej intrygującej mieszanki i spojrzałem w kierunku nieznajomego, by zobaczyć jego reakcję, ale… już go nie było. Trudno – pomyślałem i pospacerowałem uliczką w nieznane zakamarki… Hawany?

Powoli, spokojnie, noga za nogą…

Aromat staje się słodszy i pojawia się smak słodkich przypraw, z odrobiną pieprzu dla urozmaicenia, profil zaś wchodzi jakby w zieloną herbatę. Przyjemny gęsty finisz pozostawia ślad, dzięki któremu mogę rozsmakować się w otoczeniu, choć poruszam się bardzo spokojnym spacerem, a przed oczami nie pojawia się dużo nowych obrazów. Doświadczenie określiłbym jako skupione i intensywne, ale nie intensywne wielością wrażeń, tylko ich głębokością.

Z palmy zostaje trochę wilgotnego profilu, a smak różnicuje się. Jest odrobina śmietany w tle, a na pierwszy plan wysuwa się słodko-słona mieszanka o karmelowym charakterze. Trochę czarnego pieprzu w finiszu, a w nosie słodycz przechodzi w brązowy cukier. Dalej pojawia się trochę cytryny… Słony karmel z trawą cytrynową – tak, to jest ciekawe połączenie!

Wchodzę na niewielki skwer. Ciepłe światło latarni sączy się przez kołysane nadmorskim wiatrem liście palm. Od szumu morza dzieli mnie już tylko trawnik, deptak, plaża i kilka drewnianych budek. Siedzę i myślę o dziwnym spotkaniu z tajemniczym nieznajomym…

Cygaro Debonaire Habano - Manufaktura Marzeń

W trzeciej tercji smak balansuje się w kierunku wyjątkowo przyjemnej kremowości. Nie ma w niej już gęstości śmietany i cukrowości karmelu, nie ma trawy cytrynowej, palm ani grzybów. Jest za to smak lekki, prosty i rozkoszny, ze świeżą drzewnością w tle. Bardzo miłe zaskoczenie jak na trzecią tercję!

Na tym smaku kończę moje doświadczenie z cygarem Debonaire Habano, bo wprawdzie miło się siedzi wśród palm z szumem Morza Karaibskiego za plecami, ale w świecie rzeczywistym – w Krakowie – temperatura osiągnęła właśnie 10 stopni, a rozpracowywanie owego toro trwa już prawie dwie godziny. Poddaję się, nie przyjmę więcej przyjemności 😛

Zdjęcia: Filip Obara

REKOMENDACJA

Dla mnie samego degustacja cygara Debonaire Habano była zaskakująca. W sposób wręcz (!) tajemniczy koresponduje ona z niedawną degustacją wspomnianego kubańskiego Bolivara, stanowiąc jakby odpowiedź Nowego Świata na wątpliwości wyrażone w tamtej recenzji.

Z tego względu trudno mi spojrzeć na to cygaro obiektywnie, ale (tak czy inaczej, subiektywnie!) gorąco polecam spróbowanie tego blendu dominikańskich i nikaraguańskich tytoniów. Poza krzywym spalaniem i w kilku momentach słabszym ciągiem (dwa razy zgasło), wad nie odnotowałem. Sam chętnie powtórzę, aby zobaczyć czy alchemia twórcy Debonaire zadziała dwa razy, no i… żeby dokończyć trzecią tercję! 😉

Jestem ciekaw, czy tylko na mnie tak wpłynęła swoista „magia” tego cygara i czy też czuliście w nim tę odrobinę kubańskiego charakteru…?

Filip Obara - Manufaktura Marzeń

Zapraszam do lektury tekstu Jak palić Debonaire, to tylko na dorożce!

4 myśli do „Alchemik, czyli déjà vu w portowym miasteczku”

  1. Niewiele rozumiem. Ani cygar ani niczego nie palę: daleko mi do wyrafinowanego gustu, w zasadzie, w czymkolwiek. Ale…proza coraz bardziej wysmakowana.

  2. Paliłam to cygaro tylko jeden raz, kilka lat temu, ale dokładnie pamiętam moje doświadczenie z Debonaire. Nastąpił we mnie pewien przełom i kilka rzeczy zrozumiałam – m.in. jak ważne jest odpowiednie dopasowanie trunku. Do mojej czarnej kawy w sumie nie można się było przyczepić, ale w zimnych górskich warunkach i przy cygarze zdecydowanie bardzo złożonym zrozumiałam że bardziej smakowało by mi z czymś słodszym i mocniejszym dolanym do termosu. Zgodzę się – drzewo, pieprz Cayenne, zarazem kremowe z nutami słodyczy. Pamiętam obiecałam sobie że jeszcze do niego powróce tylko w innych okolicznościach.

    1. Ciekawe, że akurat to cygaro tak na Ciebie podziałało! 😉 Faktycznie jest złożone, ciekawe i zbalansowane. Na pewno warto wrócić. Rozmawiałem z producentem – twierdzi, że smakują one podobnie do kubańskich cygar z lat 90-tych. Amerykanie określają to jako styl “Cubanesque”. A co do pairingu, to akurat palilem z czarną herbatą, ale szczerze mówiąc nic lepszego nie przychodzi mi do głowy… 😉

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.